It's a horrible day for Poland...the something is over...
fot.Micha Ryniak / Agencja Gazeta |
Wisława Szymborska
Hatred
See how efficient it still is,
how it keeps itself in shape—
our century’s hatred.
How easily it vaults the tallest obstacles.
How rapidly it pounces, tracks us down.
It is not like other feelings.
At once both older and younger.
It gives birth itself to the reasons that give it life.
When it sleeps, it’s never eternal rest.
And sleeplessness won’t sap its strength; it feeds it.
One religion or another—
whatever gets it ready, in position.
One fatherland or another—
whatever helps it get a running start.
Just also works well at the outset
until hate gets its own momentum going.
Hatred. Hatred.
Its face twisted in a grimace
of erotic ecstasy.
Oh these other feelings, listless weaklings.
Since when does brotherhood draw crowds?
Has compassion ever finished first?
Does doubt ever really rouse the rabble?
Only hatred has just what it takes.
Gifted, diligent, hard-working.
Need we mention all the songs it has composed?
All the pages it has added to our history books?
All the human carpets it has spread
over countless city squares and football fields?
Let’s face it:
it knows how to make beauty.
The splendid fire-glow in midnight skies.
Magnificent bursting bombs in rosy dawns.
You can’t deny the inspiring pathos of ruins
and a certain bawdy humor to be found
in the sturdy column jutting from their midst.
Hatred is a master of contrast—between explosions and dead quiet,
red blood and white snow.
Above all, it never tires
of its leitmotif—the impeccable executioner
towering over its soiled victim.
It’s always ready for new challenges.
If it has to wait awhile, it will.
They say it’s blind. Blind?
It has a sniper’s keen sight
and gazes unflinchingly at the future
as only it can.
Nienawiść
Spójrzcie, jaka wciąż sprawna,
jak dobrze się trzyma
w naszym stuleciu nienawiść.
Jak lekko bierze przeszkody.
Jakie to łatwe dla niej – skoczyć, dopaść.
Nie jest jak inne uczucia.
Starsza i młodsza od nich jednocześnie.
Sama rodzi przyczyny,
które ją budzą do życia.
Jeśli zasypia, to nigdy snem wiecznym.
Bezsenność nie odbiera jej sił, ale dodaje.
Religia nie religia -
byle przyklęknąć na starcie.
Ojczyzna nie ojczyzna -
byle się zerwać do biegu.
Niezła i sprawiedliwość na początek.
Potem już pędzi sama.
Nienawiść. Nienawiść.
Twarz jej wykrzywia grymas
ekstazy miłosnej.
Ach, te inne uczucia -
cherlawe i ślamazarne.
Od kiedy to braterstwo
może liczyć na tłumy?
Współczucie czy kiedykolwiek
pierwsze dobiło do mety?
Zwątpienie ilu chętnych porywa za sobą?
Porywa tylko ona, która swoje wie.
Zdolna, pojętna, bardzo pracowita.
Czy trzeba mówić ile ułożyła pieśni.
Ile stronnic historii ponumerowała.
Ile dywanów z ludzi porozpościerała
na ilu placach, stadionach.
Nie okłamujmy się:
potrafi tworzyć piękno.
Wspaniałe są jej łuny ciemną nocą.
Świetne kłęby wybuchów o różanym świcie.
Trudno odmówić patosu ruinom
i rubasznego humoru
krzepko sterczącej nad nimi kolumnie.
Jest mistrzynią kontrastu
między łoskotem a ciszą,
między czerwoną krwią a białym śniegiem.
A nade wszystko nigdy jej nie nudzi
motyw schludnego oprawcy
nad splugawioną ofiarą.